Friday 18 March 2011

Ekonomia dla ubogich.

Drogi Ewentualny Czytelniku,

Jak zapewne sam zauważyłeś są na tym świecie takie rzeczy że jak już o się o nich usłyszy to wydają się banalnie oczywiste, jednak dopóki się o nich nie dowiemy to mogłyby dla nas w ogóle nie istnieć. Jakby zawieszone w 4 wymiarze, niby cały czas tu są, może nawet z nami oddziaływują jednak nie bardzo zdajemy sobie sprawe z ich istnienia (coś jak z grawitacją czy faktem że każdy z nas ma kolege idiote, kolege maczo, kolege wymoczka itp). Podobnie było z pewnym zjawiskiem, dopóki pan Milton Friedman – zdobywca nagrody Nobla z ekonomii, go nie sformułował. Otóż są to tak zwane Cztery Sposoby Wydawania Pieniędzy przedstawione w formie Kwadratu.

Niby prosta rzecz, a tłumaczy doskonale czemu my wszyscy w takim gównie po kolana siedzimy. I to nie bynajmniej po nasze kolana tylko po kolana tego co na nas stoi ze spodniami spuszczonymi do kostek. Ten ktoś to nie jaki dONALD tUSK (lub dowolnie inny wybrany sukinsyn z rządu. Ja wybrałem tUSKA bo typa nie lubie i czuje się jakby mi srał na łeb). Okej no to lecimy. Kwadracik wyglada następująco: 


                                                                                                 (Marketing Officer, India)




Przedstawia on wydajność w wydawaniu gotówki w zalezności od osoby dla której wydajemy i od tego czy wydajemy własne zasoby czy cudze.

I.                    Sposób pierwszy: Wydajesz Swoje Pieniążki na Swoje Potrzeby.

Czyli że co? Czyli że jak idziesz do salonu kupić sobie samochód to zanim go kupisz to półtora roku siedzisz na różnorakich forach internetowych, kupujesz wszystkie wydania auto świata, sprawdzasz awaryjność spalanie, oglądasz różnego rodzaju crash testy, sam dla pewności rzucasz się pod koła żeby sprawdzić jak amortyzuje uderzenia i jak znosi małe stłuczki.

Jak już zdecydujesz się na zakup konkretnego modelu to wybierasz się do salonu i go oglądasz 40 milionów razy z zewnątrz, 370 milionów razy z wewnątrz, naciskasz wszystkie guziki plus klaksony razy 4, przejeżdżasz palcem po każdej nierówności tak jakbyś czegoś szukał. 


Nastepnie otwierasz maskę. Jako że jesteś laikiem to prosisz sprzedawce żeby otworzył za Ciebie głupio się tłumacząc że „oo mercedes od 29 kwietnia 1957 roku przestawił dźwignie w ine miejsce ho ho”. Następnie gapisz się jak debil na te wszystkie kable silniki rurki i nakrętki pomrukując z uznaniem, jedyne co wiesz na pewno to to że mozna wyciągnąć bagnet od oleju, i mimo że za huja nie pamiętasz o co z tym chodzi to i tak to robisz po czym pomrukujesz z akceptacją jakby to cokolwiek dla ciebie znaczyło. 


Teraz prosisz sprzedawce by odpalił silnik. Słuchasz cichego warczenia i rytmicznych stukotów i mimo że nie potrafisz odróżnić diesla od benzyniaka to głosem konesera wyrokujesz że „pieknie chodzi”. Sprzedawce oferuje Ci jazde próbną, ty oczywiście stwierdzasz że w życiu nie pohanbiłbyś się jazdą z automatem i musisz mieć manualną. Sprzedawce sprowadza auto z manualną. Wsiadasz. Wrzucasz jedynke. Auto szarpie dwa razy i gaśnie. Po kolejnych dwóch nieudanych próbach stwierdzasz że to może być problem z gaźnikiem i katalizatorem. Prosisz jednak o auto z automatem. Jeździsz chwile po placu, mrugasz światłami, wciskasz klakson, regulujesz siedzenia lusterka i rzucasz mimo chodem że „auto ma słabą trakcje”. Po godzinie testowania w miare zdecydowany na zakup idziesz negocjować cene z głównym dyrektorem salonu. 
No bo chyba nie z tym półgłowkiem co ci tłumaczył jak włożyć kluczyk do stacyjki...

Targujesz się o wszystko, każdo 10 złotych jest ważne, każda złotówka. Jak Ci mówią że taniej się nie da to pytasz czy mogą nie montować bagnetu do sprawdzania oleju bo taki pro jak ty ocenia poziom oleju na słuch. Zgadzają się. Brawo. Jeszcze dla pewności pytasz czy nie dorzuciliby gratis doładowania do ery za dyche bo nie masz za co telefonu doładować no ale dobra robota. Kupiłeś dobre auto w miare rozsądnej cenie.Wszyscy są zadowoleni.

Wniosek:  Jak kupujesz sobie i za swoje to Ci zależy żeby było dobre i tanie kapewu?

II.                  Sposób drugi: wydajesz swoje pieniażki na cudze potrzeby

Otóż złożyło się tak że musisz kupić swojej puszczalskiej córce samochód żeby się miała gdzie jeszcze bardziej puszczać. No to idziesz do salonu i pytasz gościa o jakiegoś minivana z obszerną kanapą z tyłu. I najlepiej składanymi fotelami z przodu. I dobrym zawieszeniem. Zaglądasz do środka, myślisz „no to tu się będzie córcia walić jak domy w Afganistanie!-bierzemy, szkoda więcej czasu marnować” . No więc idziesz do dyrektora i targujesz się targujesz, próbujesz zejść z ceny ile się da. W końcu po całodniowych negocjacjach dostajesz bardzo dobre warunki. I choć mimo że córcia bardziej myślała o różowym Mini Cooperze to i tak oboje jesteście w miare zadowoleni.

Wniosek: Jak kupujesz dla kogoś za swoje pieniądze to dalej Ci zalezy na cenie – jednak na jakości już niekoniecznie.

III.                Sposób trzeci – Za Cudze Pieniążki Kupujesz Coś Dla Siebie.

Puszczalska córcia dostała od tatusia nielimitowaną karte kredytową na urodziny i postanowiłą kupić sobie samochód. Poszła więc do salonu i zamawia różowego Mini. Okazało się iż nie mają takiego na stanie. Nic to-pomyslała- mam bezlik pieniądzy mogą go przefarbować nie? Tak też zrobiła.
-Proszę też mi go wyłożyć różowym futerkiem. I chce mieć fotelik dla mojego pieska! I pozłacane klamki i meeeega kanape do puszczania się! I tureckie dywany na podłodze i ogromny diamentowy wibrator na środku.
Zamówiłą jeszcze pare rzeczy po czym postanowiła zapłacić. Nie pytając o cene dała sprzedawcy karte kredytową wraz z pinem po czym puściła się z nim na kanapie dla pewności i odjechała zapominając o karcie.

Wniosek: Jak kupujemy coś za cudze pieniądze dla samych siebie to nadal mamy bodziec by dostać to co spełnia nasze wymagania, (może nawet bardziej niż gdybysmy kupowali za swoje), jednak na pewno nie jest to już ani wydajne ani oszczędne ani tanie!

IV.                Sposób Czwarty – Za Cudze Pieniążki Robisz Prezenty Innym.

Koleżanki puszczalskiej córci pozazdrościły jej takiego sweetaśnego samochodu do puszczania i poprosiły ją by im także po takim kupiła. Jako że zajęta była puszczaniem się i nie miała za bardzo jak ruszyć dupy do salonu osobiście, to zadzwoniła do nich i poprosiła by przysłali jej pięc jakichkolwiek samochodów byle różowych. Cena nie gra roli. No to przysłali jej 5 maluchów, 10 milionów PLN kazdy.

Wniosek: jak się za cudze pieniążki kupuje komuś prezenty to sie nie dba ani żeby Tanio było ani żeby było Dobrze!

Jak myślicie który z tych 4 sposobów to ZUS, KRUS, NFZ, KRRiT itp itd??

No własnie. I nie ma w tym przypadku żadnego znaczenia jakie intencje ma kupujący. Ten system po prostu musi być niewydajny. 

Przykład: 

Służba Żywnościowa postanowiła zatroszczyć się o obywateli i zafundować im jakąś super potrawe. Przeprowadzono skomplikowane badania, zatrudniono setki specjalistów i wykwalifikowanych Jadłarzy i ustalono że będzie to homar w sosie słodko kwaśnym. I jaki efekt? Otóż 10% ludzi był wprawdzie zadowolonych, ale ku zaskoczeniu miłościwie panujących 25% woli homara na ostro, 15 w sosie czosnkowo jogurtowym a pozostałe 50% wolałoby zjeść pizze i zapić browarem.


Co najlepsze potwórzenie experymentu z uwzględnieniem poprawki na preferencje zaistniałe w porzedniej  próbie wcale nie gwarantuje sukcesu. Wprost przeciwnie. Jakby tym razem NFŻ przygotował 50% pizzy 25 % homara na ostro 15% w jogurtowym a 10% na słodko kwasno to może się okazać że preferencje się odwrócą! Bo ci od homarów akurat mieli kaprys na browary i pizze a Ci od pizzy na chleb z pasztetem.

Wydając czyjeś pieniądze na czyjeś potrzeby mimo że starasz się za wszelką cenę tą osobę zadowolić, najczęściej i tak nie jesteś w stanie tego zrobić jako że tylko my sami znamy swoje potrzeby.

I zapamiętaj, Drogi Ewentualny czytelniku nie jest możliwym by ten cały popieprzony sytem działał prawidłowo. I to czy rządzi nami Tusk, Kaczyński wałęsa czy Kadaffi ma naprawdę drugorzędne znaczenie w obec faktu że to po prostu działać nie może. No ale o demokracji innym razem.

Pozdrawiam,
Marketing Officer, Indie

2 comments:

  1. taki homarowo-słodko-kwaśny komentarz:
    Są ludzie, którzy nie lubią, gdy ktoś mówi "pieniążki". I ja należę do tej grupy. I spróbuj odróżniać, kiedy napisać "tę", a kiedy "tą". Mam za pazuchą TĘ pałkę; zaraz komuś przyjebię TĄ pałką. A tak poza tym - świetne wpisy; masz własny niepowtarzalny styl, jest ok.

    ReplyDelete
  2. Drogi Slawomirze,

    ja w ogole nie przepadam za zdrobnieniami! Sa tylko dwie akceptowalne sytuacje w ktorych mozna ich uzywac : jak sie mowi do 3 letniego dziecka "jak nie zjesz obiadku to mamusia bedzie bardzo smutna" albo jak sie mowi do idioty, np: "jasiu nie wpychaj swojego ptaszka do kosiareczki bo sobie zrobisz bubu".

    Swoja droga i w jednym i drugim przypadku to zazwyczaj nie dziala ale dobrze wpisuje sie w konwencje moich postow : to wszystko jest tak proste ze nawet totalny idiota to zrozumie.

    I co do TE i TA postaram sie to miec na uwadze, obiecuje! :)

    Pozdrawiam.

    ReplyDelete